Forum Stowarzyszenia Blady Gród Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Pseudo-sci-fi

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Stowarzyszenia Blady Gród Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
raditzu
Lord's intestine


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szubienicy
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:51, 01 Cze 2008 Temat postu: Pseudo-sci-fi

-Czy chcesz tkwić tu do końca życia?! -West rozejrzał się nerwowo i
przygryzł wykałaczkę. Sams spojrzał na niego krytycznie i przepchnął się obok
zagradzającego mu drogę rozmówcy. West złapał go za ramię.
-Rozważ to jeszcze raz, Mike. Dobrze ci radzę. -mruknął.
-Wynoś się zanim wezwę innych. -rzucił przez ramię zatrzymany nawet nie
patrząc na grożącego mu mężczyznę. -I powiedz Radzie, że mamy gdzieś jej
warunki.
-Szkoda byłoby, -West puścił rękę renegata i wychodząc zatrzymał się na
moment w drzwiach. -gdybyś był po złej stronie barykady w chwili rozwiązania.
West zamknął za sobą drzwi i odszedł w las.

***

-Gdybyśmy wtedy byli mniej krótkowzroczni... Nie mieliśmy pojęcia, że zdrajcy
mieli jednego sojusznika więcej...

***

-Panie komandorze, taka decyzja Rady Najwyższej jest niedopuszczalna! Obóz
renegatów rośnie w siłę, Zakon Kamienia z Zaświatów odrywa się od sojuszu,
nasza domena upada pod atakiem prymitywnych plemion, a Rada zatwierdza
rezygnację z planu resubstytucji?! -major Samuel Hawk był oburzony. Rzucił na
drewniany stół teczkę, z której wysunęły się dokumenty sprawy i wstał. -To
kpina! -wrzasnął i wyszedł trzaskając drzwiami. Zignorował nawołujące go głosy
admiralicji i udał się na szczytowe piętro twierdzy. Po drodze wyjął z
kieszeni ostatniego z przydzielonych mu na ten tydzień papierosów i już na
dachu wziął kilka głębokich wdechów. Uspokoił się trochę i zapalił zaciągając
się dymem.
-Tak kiedyś chciałem latać, a teraz w takie gówno wdepnąłem... -mruknął do
siebie patrząc w rozgwieżdżone niebo. Obejrzał się słysząc kroki na kamiennych
schodach prowadzących na dach.
-Dałeś dupy, Sam. -stwierdził przybyły mężczyzna.
-Odwal się, Masterton. -warknął zirytowany major. -Sam dobrze wiesz, jakie
patafiany zasiadają w Radzie Nadzorczej. A teraz na dodatek okazało się, że w
Radzie Najwyższej też!
-Wiem o tym, ale nie mówię tego głośno. W przeciwieństwie do ciebie ja
zamierzam zachować swój stołek. -stwierdził cynicznie Gil Masterton.
-A co, zamierzają mnie zdymisjonować?! -zdziwił się Hawk spoglądając na
rozmówcę.
-Już padły pewne propozycje. Na razie jesteś chyba bezpieczny, choć ja na
twoim miejscu nie wychylałbym się teraz za bardzo. -Gil zaśmiał się nerwowo i
przeczesał palcami siwiejące włosy.
-Co cię tak cieszy? Że pali mi się koło tyłka? -żachnął się Samuel dopalając
papierosa i rozdeptując niedopałek na kamiennej posadzce.
-Nie, Sam. Śmieję się z tego, jak dziwnie potoczyły się nasze losy...
-Wiesz, tu muszę przyznać ci rację, Gil...

***

-Obłuda i ślepota przywódców były przyczynami naszego upadku...

***

-Doigraliśmy się. Zakon Kamienia z Zaświatów przygotowuje się do wymarszu na
naszą domenę! Gdybyśmy wtedy ich...
-Nie kończcie, oficerze Cety. -polecił kapitan Jones.
-Bo co? -zezłościł się mężczyzna przy konsoli komputera skanującego. -Bo Rada
dowie się, że...
-Oficerze Cety! Podaję was do raportu! -przerwał mu znów kapitan.
-Podajesz najwyżej rękę diabłu, jeśli nie zaatakujesz teraz, kiedy masz
okazję! -wycedził młodzian. Jego oczy wyraźnie pełne byłu ledwo
powstrzymywanego szału.
-Ochrona, na mostek! -polecił kapitan. Reszta załogi obecna na mostku
dowodzenia z mieszanymi uczuciami przyglądała się, jak ochrona uzbrojona w
obezwładniacze odciąga szamoczącego się chłopaka do aresztu.
-Trzeba obalić Radę! Oni doprowadzą nas do zagła... -krzyczał oficer Cety.
-Uciszcie go! -wrzasnął kapitan Jones. Rozległ się cichy syk obezwładniacza i
oficer Cety zawisł bezwładnie na rękach ciągnących go ochroniarzy.

-Mike! Sams, gdzie jesteś? -krzyczał Harry Welsh zbliżając się do obozu
renegatów. Od kilku godzin błądził po lesie i właściwie to ucieszył się widząc
zbliżających się do niego ludzi z karabinami szturmowymi. Stanął i uniósł ręce
nad głowę.
-Czego chcesz? -warknął jeden z mężczyzn celując do niego z broni.
-Przyszedłem, bo mam propozycję z "Hammera". -wyjaśnił Harry.
-Powinniśmy rozwalić cię na miejscu, ale potrzebujemy kogoś, kto powie Radzie,
że mamy ją w dupie. -renegat splunął pogardliwie na ziemię.
-Nie mam wiadomości od Rady. Część załogi chce obalić Radę, ale jest nas za
mało, by zrobić coś poważnego. -wyjaśnił przybysz czując się niezbyt
bezpiecznym.
-Ja mu nie ufam. To jakiś kolejny trik cholernego zarządu. -mruknął inny
mężczyzna z bronią.
-Może wart jest wysłuchania... -szepnął do drugiego ten będący najwyraźniej
przywódcą grupy renegatów. -Weźmy go do Samsa, on będzie wiedział, co z nim
zrobić.

-Czego się spodziewaliście?! Zakon Kamienia słynie tutaj z umiejętności
zarówno wojennych jak i magicznych! -westchnął Samuel Hawk rozkładając ręce w
geście bezradności. Przed nim znajdował się monitor, na ekranie którego
pokazana była dziejąca się w czasie rzeczywistym batalia sił Zakonu Kamienia z
Zaświatów z armią Brianne, domeny zarządu otoczonej przezeń ochroną, w skład
której wchodziły również myśliwce z "Hammera". Klasztor otoczony był z trzech
stron.
-Czemu przy naszej zaawansowanej technologii odnosimy straty?! -oburzył się
komandor. Hawk wskazał mu palcem na ekranie kilka obiektów latających.
-Dlatego... -mruknął i wyszedł z kabiny.

-Przecież te ich smoki nie mogą być aż takie dobre! -komandor napuszył się
niczym paw. Przekrwione oczy nadawały mu diaboliczny wygląd. -A nasi ludzie
szkoleni w tej ich magii?
-Posłaliśmy ich na początku, jak zaleciła Rada.
-I co?
-Zginęli.
-Jak to?! Przecież mieli urządzenia zrobione w laboratorium, czyż nie?
-Tak, ale...
-I wiedzieli, jak wywoływać te ogromne istoty z kamienia?
-Tak, panie komandorze, ale...
-Więc jakim cudem zginęli?!
-Właśnie to chcę wyjaśnić. Naukowcy wyraźnie ostrzegali, że urządzenie R2S
wzmacnia fale mózgowe od obiektu na zewnątrz, a zmniejsza od zewnątrz do
obiektu.
-No i?
-Fale z zewnątrz były tak silne, że nawet pomimo redukcji... -oficer urwał
smętnie. Widział na własne oczy, jak po chwilowym tryumfie "magii" wspomaganej
techniką, ich najlepszym w zdolnościach paranormalnych ludziom mózgi wysączyły
się przez uszy i nos. Usiłował zapomnieć, co stało się z oczami.
-Pomimo redukcji co?! -zdenerwował się komandor.
-Fale, którymi zostali zaatakowani oceniamy na sto osimnaście i pół tysiąca
megajexów. -wyrecytował jednym tchem oficer. Cygaro komandora spadło na
podłogę i odbiło się od niej kilka razy znacząc popiołem miejsca swego
lądowania.
-Megajexów? -spytał cicho komandor. Nie był pewien, czy to, co usłyszał, było
prawdą.
-Tak, sir. Sto osiemnaście i pół tysiąca. A dawka śmiertelna to już dwa.

***

-Rada? Rada, mój synu, zdecydowała się w końcu. Niestety za późno i w zbyt
dużym pośpiechu...

***

-Mamy rozkaz odlotu. -zakomenderował drugi pilot Samuelowi.
-Przygotować "Cordobę" i rozgrzać silniki. -polecił Hawk i wyłączywszy monitor
zatar ręce. Z radością obserwował przekazy z satelity przedstawiające
szturmujące domenę wojska renegatów i Zakonu Kamienia. Spodziewał się, że go
tam wyślą, gdyż twierdzy groził upadek.

***

-Pilot? Pilot był wspaniałym człowiekiem, ale zajął się nim ten zdrajca
_______...

***

-Pamiętajcie, przygotować opcję autodestrukcji, jeśli tylko będzie coś nie
tak... -przypomniał komandor przyglądając się, jak "Cordoba" odcumowawszy od
"Hammera" wlatuje w atmosferę. Było to zabezpieczenie na wypadek
niesubordynacji Samuela, który jako jedyny poza zaginionym w tajemnicych
okolicznościach synem komandora miał uprawnienia do pilotażu fragaty. Hawk
pilotujący ją miał za zadanie wesprzeć
ogniem siły domeny. Komandor zdziwił się niesamowicie, gdy fregata zgodnie z
planem ustawiła się nad twiedzą, lecz zamiast chronić ją, zaczęła do niej
strzelać.
-Zniszczyć ją! -wrzasnął czując, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli.
Odpowiedzią na jego rozkaz był cichy syk obezwładniacza. Mężczyzna osunął się
na podłogę bez świadomości.
-Dobra, teraz gaz i zwiewamy stąd! -rozkazał oficer łączności reszcie ludzi na
mostku i wszyscy rozbiegli się po statku.

-Chcieli nas zniszczyć. -powiedział na głos Hawk. -Słyszycie? -spytał
zgromadzoną w rogu pomieszczenia załogę wierną Radzie i trzymaną pod strażą
sprzyjających renegatom członków załogi "Cordoby". -Chcieli was poświęcić dla
dobra Rady! Dla Rady!

***

-Rada była ślepa. Zbyt wierzyła w swoją nieomylność i to było przyczyną jej
zguby. A Samuel Hawk było imieniem tej zguby.

***

Gaz rozpylony w kanałach wentylacyjnych na statku matce zabił pozostałą na
okręcie załogę, podczas gdy renegaci w małej kapsule zbliżali się do
powierzchni planety. Zadanie zostało wykonane.

***

-Tak, synu. "Hammer" nadal krąży na orbicie. Pomimo tych osiemdziesięciu lat,
które minęły od tamtego czasu, nadal jest aktywny, nadal zdolny do powrotu do
domu. Nie ma tylko jak się na niego dostać, gdyż wszystkie promy tu, na
planecie, zostały zniszczone...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Stowarzyszenia Blady Gród Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin